Wasze wspomnienia

Mela - ze schroniskowego boksu na górskie szczyty!

Kiedy zrodził się u nas pomysł na psa, wiedzieliśmy na pewno, że będzie to pies ze schroniska.

Mieliśmy już pewne doświadczenie w tym zakresie.

Osiem lat temu adoptowaliśmy kotkę, która wcześniej wiodła swój dziki żywot na jednym z krakowskich śmietników i udomowienie jej było niemałym wyzwaniem. Byliśmy więc całkowicie świadomi, że pewnie i tym razem przyjdzie nam się zmierzyć z różnymi trudnościami.

Melę wypatrzyliśmy zupełnie przypadkowo na stronie internetowej jednego z
małopolskich schronisk. Odebrana interwencyjnie z potwornych warunków, wygłodzona, zaniedbana i zalękniona - historia jakich wiele w schroniskowych boksach. Umówiliśmy się na wizytę i szybko stało się jasne dla wszystkich, że Mela znalazła dom, a my kolejnego członka rodziny. Wydawałoby się, że wszystko cudownie się układa. Jednak droga Meli do domu nie była prosta… Musiała bowiem odchować szczeniaki, które jak się okazało urodziła
kilka dni wcześniej. Czekaliśmy 3 miesiące. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia odebrałam telefon ze schroniska, pies gotowy do adopcji. Najlepszy prezent…


Tak jak się spodziewaliśmy - początek nie był łatwy. Mela była młodym, ale jednak dorosłym psem, z dużym bagażem trudnych doświadczeń. Miała swoje przyzwyczajenia i schematy zachowań. Bała się prawie wszystkiego. Chociaż dość ładnie chodziła na smyczy to spacery były prawdziwym wyzwaniem. Przerażały ją samochody, dźwięk najechanych kołami
studzienek, przechodnie, a nawet deszcz i wiatr. Szła skulona, kładła się na chodniku. Powoli oswajaliśmy ją ze światem, godzinami spacerowaliśmy, niezależnie od pogody, pozwalaliśmy jej poznać jak pachnie świat. Dość szybko nam zaufała. Chcieliśmy się z nią bawić, ale Mela bała się piłki, patyka - podniesiona do zabawy dłoń musiała jej się źle kojarzyć…Trening
czystości musieliśmy przejść jak ze szczeniakiem.

Minęły już prawie dwa lata. Jaka jest Mela teraz? Myślę, że szczęśliwa. Nadal
zmagamy się z pewnymi trudnościami: Mela wciąż boi się hałasu, dużych psów. Zdarza się, że reaguje w nieprzewidywalny, nielogiczny mogłoby się wydawać sposób. Na przykład rzuca się do ataku na starszych mężczyzn lub w przerażeniu kuli się na dźwięk zwijanej w kulkę reklamówki. Ma też inne spacerowe grzeszki takie jak wyjadanie resztek z trawników czy niestety ucieczki. Póki co zostają nam spacery na baaaardzo długiej smyczy. Jednak to nic w porównaniu to do tego ile szczęścia wniosła do naszego domu. Melka lubi być blisko nas (i kota – świetnie dogadują się od pierwszych chwil), wtedy czuje się bezpieczna. W ogóle jest wielką fanką tulenia i miziania. Ale potrafi też nieźle poszaleć. Od niedawna bawi się szarpakiem, biega za piłką, próbuje aportować. Widać, że sprawia jej to wielką frajdę. Wydaje nam się, że bardziej
niż z zabawy cieszy się, że udało jej się pokonać własne lęki i słabości. Uwielbia spacery i wycieczki, zwłaszcza te górskie. Zupełnie tak jak my 😁. Aktywnie uczestniczy w przygotowaniach tzn. kręci się wokół plecaków i najszybciej jak tylko się da zajmuje miejsce w samochodzie. Na szlaku pełna werwy, uśmiechnięta (naprawdę 😁) dzielnie zdobywa kolejne szczyty. Często z patykiem w pysku upolowanym gdzieś na górskiej ścieżce.

Fajnie jest dzielić pasję z własnym psem 😁 🐾 🏔️.

Beata z Wieliczki